Nigdy nie piłam kawy. Nie odpowiadała mi smakowo (ani rozpuszczalna, ani fusiara, ani zbożowa) i nie miała na mnie pobudzającego wpływu.
Kilka razy w trakcie sesji próbowałam się nią ratować od zaśnięcia, ale bez skutku. Od 2 lat jestem za to uzależniona od gotowanej kawy wg. pięciu przemian. Kiedyś już pisałam o tej kuchni opartej na medycynie chińskiej. Piję tą kawę zawsze rano naczczo. Na wakacjach kiedy nie miałam gdzie i jak jej sobie ugotować myslałam, że się zapłacze 🙂
Przepis na kawę podkręcającą metabolizm
Kawę przygotowjemy w małym metalowym garnuszku. Do wrzącej wody dodajemy (kolejność dodawania składników jest tutaj istotna i nie należy jej
zmieniać):
łyżeczkę kawy fusiary (albo kawy orkiszowej eko – ja co pół roku je zamieniam).
pół łyżeczki mielonego cynamonu.
szczypta mielonego kardamonu.
1 goździk.
szczypta mielonego imbiru.
szczypta soli
kilka kropel soku z cytryny
pół łyżeczki kakao
Teraz kawa musi się trochę pogotować. W zależności od tego ile mamy czasu i jak mocne właściwości rozgrzewające ma mieć kawa – im dłużej gotowana tym bardziej rozgrzewająco działa. Ja latem gotuje kawę ok 5 min, a zimą 15-20 min. Jeśli rano mam mało czasu kawę przygotowuje wieczorem i odgrzewam rano.
Przelewam kawę przez sitko do kubka. Jak kawa troszkę przestygnie (ja jej daję parę minut) dosładzam całość połową łyżeczki miodu. Wcześniej nie słodzę bo w zbyt gorącej wodzie miód traci swoje właściwości.
Kawa poza tym, że jest przepyszna to nadaje się dla wysokociśnieniowców. Kofeina zawarta w kawie fiusiastej traci się podczas procesu gotowania
(orkiszowa rzecz jasna w ogóle kofeiny nie zawiera). Jeśli ktoś całe życie pił normalną kawę będzie potrzebował trochę czasu, żeby się przyzwyczaić. Na początku gotowana kawa z przyprawami może mu się wydać mdła. Ale warto się przyzwyczaić bo kawa posiada genialne właściwości:
Niesamowicie PODKRĘCA METABOLIZM – to zasługa ostrych przypraw. Jeśli ktoś ma problemy z zaparciami ta kawa również będzie dla niego. Poza tym zauważyłam u siebie ZMNIEJSZENIE CELLULITU od kiedy piję ta kawę -świetnie wymiata wszystkie zanieczyszczenia, złogi i śluzy (w tym
właśnie cellulit). Myślę, że POPRAWA STANU SKÓRY to zasługa także peelingu, ale o tym niżej.
Świetnie ROZGRZEWA rano ŻOŁĄDEK. Robi się tak miło ciepło w środku. Szczególnie polecam osobom, które rano męczy katar i mokry kaszel. Po kilku miesiącach dolegliwości powinny ustać. Wieczne zmarzluchy (do nich należę i ja) po pół roku tez odczują zmianę. Kiedyś było mi wiecznie zimno, ale od kiedy pijam tą kawę zaczęłam odczuwać temperaturę jak inni ludzie. Kawę można też rzecz jasna pić w ciągu dnia i wieczorem. Polecam też wypijanie jej kiedy czujemy, że bierze nas jakieś choróbsko.
PEELING KAWOWY
Kolejna zaleta tej kawy 🙂 Kiedy przelewamy ja przez sitko nie wyrzucamy fusów. Przekładamy je do miseczki, wyjmujemy goździka, dodajemy łyzkę oliwy z oliwek i mamy gotowy peeling do ciała!
Nie znam lepszego peelingu. Naprawdę skóra po nim jest genialna. I do tego jak pachnie – kawowo-cynamonowo.
Osoby z żylakami i pękającymi naczynkami na nogach powinny z tym peelingiem uważać, bo rozgrzewające właściwości przypraw z kawy mogą powodować pękanie nowych naczynek. Dla tych osób polecam peeling z samych fusów i oliwy z oliwek.
2 komentarze
O całkiem fajny patent.
Zgadzam się z Tobą. Skórami się poprawiła.